Najszybszy, ale czy to oznacza, że najlepszy?

Najszybszy, ale czy to oznacza, że najlepszy?

W sobotę znalazłem się w Krakowie na wyczekiwanym przeze mnie koncercie Busta Rhymesa! Z największych raperów był on jednym z ostatnich, których jeszcze nie widziałem i koniecznie chciałem zobaczyć zanim umrę. Byłbym w stanie zapłacić nawet krocie za taką możliwość, więc jak tylko internet mi oznajmił, że w Tauron Arenie będę mógł tego doświadczyć bezpłatnie, natychmiast oniemiałem. Sam występ niestety w żaden sposób mnie nie porwał. Być może miałem zbyt wygórowane oczekiwania, pamiętając jeszcze jak kilkanaście lat temu – według relacji świadków – rozbił on warszawską Stodołę w drobny mak. Na moje niezadowolenie wpłynęło wiele czynników. Frekwencja dopisała, ale tylko podczas show O.S.T.R.’a, który mógłby być – gdyby tylko to decydowało – headlinerem tej imprezy. Na hali panował leniwy klimat, a że byłem częścią publiczności, również poczułem się ospały oraz zniechęcony. Lider Flipmode Squad nie jest już tym zwariowanym gościem z trzema dreadami na głowie i dawno opuścił boisko „kosmicznego meczu”, trafiając do ligi oldbojów. W dodatku wraz z upływem lat uleciał z niego ten polot.