elQuatro Nagrania

OutKast. Czy to aby na pewno jeszcze hip-hop?

OutKast.

Jestem największym fanem OutKast na świecie. A przynajmniej w Sosnowcu. Prowadzę jednocześnie – nazwijmy to – cykl felietonów, którego podstawowym założeniem nie jest pisać zbyt wiele o muzyce, lecz poruszać zagadnienia związane z muzyką. Wiem, że dziwnie to brzmi, bo sam nawet nie umiem doprecyzować tej myśli. Poza tym jestem abstynentem, lekkoduchem, astmatykiem, altruistą i chamem. Nie wierzę jednak, że jest na sali śmiałek, który uwierzyłby, że nigdy nie napiszę o duecie z Atlanty. Zwłaszcza teraz, kiedy tak wiarygodnych plotek o ich nowym albumie nie było chyba od… ich ostatniego albumu. W tym świetle nie mogę silić się na filozofię czy uniwersalizm. Po prostu nie mogę. Nie tym razem.

OutKast. Swoim debiutem zwrócili uwagę świata na niedocenianą dotąd południową scenę. Kiedy odnosili sukcesy, znienawidzeni zostali przez Wschodnie Wybrzeże. Zgarnęli nagrodę Source’a, w podzięce zostali wygwizdani podczas jej odbierania. Hey Ya! czy Ms. Jackson święciły triumfy, a starsi słuchacze rapu uznali, że to rap dla przedszkoli. Postanowiłem przeciwdziałać i udowodnić, że OutKast to najbardziej nowatorski, wizjonerski, ponadczasowy, oryginalny i prawdziwy zespół w historii. I nawet bardziej nowojorski niż prekursorzy rapu. Przedstawię to z impetem, choć bez klasycznego walnięcia o blat, a także z pewnością siebie jak Andre, mówiąc słynne South got something to say. Tylko nie bierzcie tego wszystkiego na poważnie jak jego wdzianka.

No dobra, właściciele (prawie) najrówniejszej i najlepszej dyskografii w historii mają swoje za uszami, co wystawia moją tezę na śmieszność. Między innymi okładki. Do Southernplayalisticadillacmuzik jest zwyczajna; mogę wybaczyć wszystko, ale za ten cień w napisie ATLiens ktoś powinien zawisnąć; front Aquemini niby ładny, acz jest w nim coś przeszkadzającego. Dopiero Stankonia i Speakerboxxx/The Love Below prezentują się znakomicie. Akceptuję też kolory w Big Boi And Dre Present… OutKast. Westernowo-gangsterska okładka do Idlewild jest chyba moją ulubioną. W połączeniu z ich niektórymi teledyskami można niestety stwierdzić, że wizualne aspekty twórczości ATLiens mają kilka uchybień. Kto był na tyle nietrzeźwy, że zaakceptował to tło w Rosa Parks? Przecież Andre 3000 w wolnych chwilach maluje obrazy! Jest to na swój sposób zabawne. Zupełnie jak ich pomysły – Big Boi uruchomił niedawno sprzedaż skarpetek, a w planach były przecież kondomy OutKast i wibratory o dźwięcznie brzmiącej nazwie Big Boi 3000! Upatruję tu jednak plus – swoją pomysłowością chłopaki przewyższają wszystkich w grze. A szczególnie w studio. W Stankonia Studio. I właściwie ta pomysłowość jest zarodkiem wszystkiego, co od nich dostaliśmy. A dostaliśmy wiele! Jak myślisz dlaczego na każdy ich album czeka się z ręką w gaciach kiedy inni wolą wciąż powielać schematy i stosować sprawdzone rozwiązania?

Dostaliśmy siedem albumów! Każdy z nich jest inny, a jednak na każdym zostaje zachowany ten charakterystyczny sznyt, który te wszystkie tak różnorodne płyty spaja w jedną całość. Pomysłowość, oryginalność, świeżość, a przede wszystkim autentyczność! Krew mnie zalewa jak słyszę wszystkie te głosy, że to tylko marna komercja. Owszem, Hey Ya! może i leciało w każdej podstawówce na dyskotece, ale proszę zauważyć, że zarabianie z grania nie jest tożsame z graniem, by zarabiać. Sądzę, że i sami zainteresowani nie przewidzieli tak ogromnego sukcesu tego singla. I najbardziej w ich twórczości doceniam właśnie to, że wartości artystyczne przedkładają nad wartości komercyjne! To słychać. Poza tym taki Big Boi wszędzie gdzie tylko może powtarza, że muzyka jest jego największą pasją poza ojcostwem. Postawa budząca podziw i sugerująca, że z uliczną wiarygodnością idą w parze.

Zespół zgarnął na muzyce miliony. Nawet głupiec nie musi tego dociekać. Nie miało to żadnego wpływu na ich relacje prywatne. OutKast należy do Dungeon Family, co zresztą na każdym kroku podkreśla. I nie jest to pompowane na pokaz. Czasy są jakie są i nie trzeba nosić numeru 007, żeby poszperać po różnych portalach społecznościowych i zauważyć, że członkowie kolektywu spotykają się po godzinach, wspólnie imprezują, obchodzą urodziny. Wciąż w tym samym składzie, niezmiennie. A ile to już gwiazdeczek poróżniło się po kilku latach z powodu pieniędzy? Spójrzcie tylko, że w każdym z teledysków duetu pojawiają się wciąż te same mordy. A choćby pierwszy z brzegu So Fresh, So Clean, gdzie idzie zauważyć całe Goodie Mob, Chilli z TLC, czy Ludacrisa. Ponadto dali nam takich artystów jak Bubba Sparxxx, Janelle Monae czy Killer Mike. Tak, ten Killer Mike z Run The Jewels. Nie jest już chłopcem, wyskakującym na scenę, by podać ręcznik Andremu i czasem coś nawinąć wespół z resztą. Czyż to wszystko nie jest prawilne? Czego brakuje? Może napisze ktoś list, by krzyknęli jeszcze czasem jakieś CHWDP? Adres Stankonia Studio jest powszechnie dostępny.

Namiętnie słuchając OutKast zacząłem się otwierać na inne gatunki muzyczne. Jestem tej dwójce dozgonnie wdzięczny z tego powodu. Poznałem właściwie to, z czego czerpią w swojej twórczości. Rock, p-funk, blues. Wspominałem, że Wschodnie Wybrzeże ich nienawidziło. Ale czy ta nienawiść nie wynikała czasami ze strachu przed nową epoką, w której – jak się później okazało – to dirty south będzie dominował? Moim zdaniem wyprzedzili resztę sceny o kilka lat świetlnych. A co najdziwniejsze – paradoksalnie cofając się wstecz o kilkadziesiąt lat. O ile to, że rapowe ikony w postaci Raekwona i Slick Ricka docenili chłopaków jest pełne podziwu, o tyle poplecznictwo George’a Clintona – absolutnej legendy i osobistości – jest już istnym wręczeniem immunitetu. Nie wiem czy zainteresowanie twórczością tej dwójki przez Nowojorczyków wynikało z chęci wsparcia, podtrzymania własnego wizerunku lub poprawienia słupków popularności, ale zaowocowało to kilkoma świetnymi numerami. Identycznie mają się sprawy z liderem Funkadelic, ale bądźmy szczerzy: kto poza Snoop Doggiem czy Aleon Craftem może się tym pochwalić? I nie chodzi tylko o wspólne palenie jointów! Andre Benjamin i Antwan Patton swoją muzykę przedstawiają jako funk, nie hip-hop. Stankonia w wolnym tłumaczeniu oznacza „planetę funku”. A myślicie, że ubiór ekscentrycznego 3 Stacksa to nie jest bezpośrednie nawiązanie, czy być może nawet kontynuowanie stylistyki, zapoczątkowanej przez p-funkowych artystów? Widziałem jak 3000 na jednym z koncertów ubrany był tylko w… pampersa. Identycznie jak jeden z muzyków z zespołu Bootsy’ego Collinsa. Dlatego kompletnie bym się nie zdziwił, gdyby to nasi ATLiens nie należeli do Dungeon Family, lecz do Parliament/Funkadelic, a funkowi entuzjaści na równi stawialiby Aquemini z Maggot Brain.

Modest