Rap o rapie jest jak Bond o Bondzie

Rap o rapie jest jak Bond o Bondzie

Zauważyłem, że jedną z największych przyjemności sprawiają mi długie i wyczerpujące rozmowy. Najlepiej późną porą. Nie ma nic lepszego w relacjach z kobietami. Z niektórymi ludźmi porozmawiam sobie kulturalnie o polityce, poezji czy nawet o zasadach dynamiki Newtona. Z innymi o serialach, po czym pożartujemy sobie na najbardziej obrazoburcze i niepoprawne politycznie tematy. Mam jednak wąskie grono przyjaciół pasjonatów, z którymi mógłbym godzinami dyskutować o rapie. W trakcie którejś z ostatnich rozmów wyskoczyłem z pewną żartobliwą myślą. Być może z odrobiną przesady stwierdziłem, że podczas odsłuchiwania rapowych nowości zacząłem stosować pewien filtr. Polega on na tym, że wyłączam dany numer w momencie, w którym padają wersy o rapie. Następnie dodałem, że dawno już nie przesłuchałem żadnego utworu do końca. Czy wymyślam?

Niejednokrotnie podkreślałem, że nowości z polskiego rapu sprawdzam wybiórczo. Mimo wszystko odnoszę wrażenie, że wersy o rapie są w tekstach rodzimych raperów równie popularne, co wersy o pieniądzach, rozczarowaniach kobietami czy o opioidach. A ostatnio to już w ogóle usłyszałem kombinację, która była niczym w porównaniu do wpisania kodu na nieśmiertelność w Tomb Raider IV, którego nigdy nie udało mi się wklepać na PSX. Typ najpierw rapował o tym, że rapuje, a następnie oznajmił światu, że kiedy jest mu źle, musi wziąć pigułki. Dobrze, że nie pigułki gwałtu! Chłopie, idź żesz pobiegać lub pograć w piłkę, gdy Twój humor się pogarsza. Nie sprowadzaj na złą drogę swoich małoletnich odbiorców, OK? Zapomniałeś już o tym, jaka odpowiedzialność za ich wybory może ciążyć na Tobie?

Nie interesuje mnie, jacy raperzy ze sobą sypiają

Wiadomo, zawsze teksty o pisaniu tekstów będą przeze mnie bardziej faworyzowane niż te, które propagują narkotyki czy spożywanie alkoholu. Tylko kurde, nie przesadzajmy też w drugą stronę! Apeluję w tym momencie głównie do graczy z podziemia, ponieważ to wśród nich dominuje ten trend. A rozwój tej muzyki w Polsce jakby nie było zaczyna się właśnie w podziemiu. To w szczególności młodzi MC’s upodobali sobie nawijanie o nawijaniu. Wśród ich tekstów co chwilę można usłyszeć komentowanie ostatnich wydarzeń na scenie, tyrady o tym jaki rap stał się dla nich ważny czy obietnice, że jeszcze trochę, a ich wyświetlenia przekroczą milion. Chciałbym przypomnieć, że dotyczy to nie tylko odłamu braggadacio! Tę tendencję słychać wszędzie.

Przepraszam bardzo, ale jako słuchacz, który gdzieś w życiu się pogubił i nie radzi sobie z problemami, szukam w rapie właśnie jakiegoś rozwiązania. Czegoś, z czym mógłbym się utożsamić. Wskazówki, która pomogłaby mi obrać właściwą drogę. Światła, które pomogłoby mi ją rozświetlić. Kopa, który mnie zmotywuje do działania. W tym momencie nie interesuje mnie liczba wyświetleń pod Twoim klipem czy to, jacy raperzy ze sobą sypiają.

Proszę, nie informuj mnie

Najśmieszniejsze jest i tak ciągłe przypominanie przez raperów o tym, że są raperami i piszą świetne teksty. Być może znamy inną definicję świetnego tekstu, ale gdy słyszę rap, w którym raper informuje mnie o tym, że rapuje, to jest to co najwyżej ułomne, a nie świetne. Przecież skoro już słyszę jego numer to nawet przez sen mógłbym się domyślić, że rapuje. Nie musi mnie o tym informować.

Wyobraź teraz sobie najnowszego Bonda i scenę, która pojawia się we wszystkich częściach serii? Słabo doświetlony pokój, 007 sam na sam ze swoją kochanką, intymna atmosfera, zmysłowe dialogi. Nagle w trakcie zdejmowania ramiączka sukienki kobiety i przechodzenia do rzeczy, Bond odwraca się w stronę kamery i mówi do widza, że jest tajnym pracownikiem brytyjskiego rządu w trakcie misji, a zaraz będzie wzmacniał stosunki międzynarodowe. Do tego poprosi niepełnoletnich odbiorców o wyłączenie odbiorników i jeszcze dorzuci, że tak naprawdę nazywa się Daniel Craig i tylko wciela się w rolę agenta z licencją na zabijanie. Czy nie brzmi to na tyle absurdalnie, aby zmienić podejście do pisania? Na jaki przykład mam jeszcze się powołać?

Mecz piłkarski, w którym zawodnicy na każdym kroku oznajmiają kibicom, że grają, przez co nie mogą skupić się na strzelaniu bramek i pudłują? Każdy wynik kończyłby się bezbramkowym remisem.

Leo, why?

Niech ktoś do licha łaskawie mi wytłumaczy, dlaczego raperzy ubzdurali sobie stosować ten zabieg w swoich tekstach? Proszę. Skąd u nich wynika ta naleciałość? Szczególnie, że słyszałem już naprawdę przejmujące utwory, w których poruszano oryginalne tematy czy też dość pospolite, ale ujęte w nietuzinkowy sposób. Szkoda jedynie, że zawsze musiało paść jakieś głupie wtrącenie o rapie. Nie wiem, słyszysz rozważania młodego człowieka na temat sensu aborcji lub eutanazji we współczesnym świecie, jesteś pod wrażeniem dojrzałości, którą epatuje ten młodzieniec, jesteś pod wrażeniem każdej sylaby i oddechu, a nagle w momencie, w którym ma paść puenta stulecia, padają wersy o tym, że podmiot liryczny wysłałby na skrobankę matkę niejednego rapera. Czy to ma sens?

Przestałem już się łudzić. Wierzę jednak, że choćby jeden MC, siadając do pisania, założy sobie, że ani razu nie użyje słowa „rap” na płycie. Wierzę również w to, że choćby jeden słuchacz poczuje się zniesmaczony jak usłyszy od swojego ulubieńca o czymś, o czym doskonale wie, skoro go słyszy. W ostateczności to odbiorcy decydują o kształcie muzyki swoich idoli. Odbiorcy, których czujność już dawno została uśpiona od słuchania w kółko o rapie. Pisanie o rapie zostawmy publicystom lub recenzentom, a Wy, drodzy raperzy, użyjcie wyobraźni, wysilcie się na pomysłowość i sprawcie, aby redaktorzy mieli o czym pisać!

Zdjęcie główne: kadr z filmu „Spectre”